Małe dziecko i podróż – kilkadziesiąt, nawet kilkaset kilometrów – nie muszą się wykluczać! Samochód i pociąg to najbardziej popularne sposoby podróżowania, a każdy ma swoje plusy i minusy.
Z noworodkiem raczej w dłuższą trasę rodzice nie powinni się wybierać: nawet wyprofilowany fotelik nie zapewnia kręgosłupowi komfortu wygodnego materaca i łóżeczka. Ale już z dwu, trzymiesięcznym dzieckiem czasem po prostu trzeba pojechać: do rodziny, na święta, a czasem po prostu na wakacje. Czym? Najlepiej jednak samochodem. Nie tylko dlatego, że im mniejsze dziecko tym więcej akcesoriów i gadżetów jest do zabrania. Samochód gwarantuje, że dziecko nie zetknie się z przypadkowymi osobami, które mogą być chore. A w tym wieku banalny katar jest poważnym zagrożeniem dla zdrowia malucha. Zwłaszcza w sezonie infekcyjnym nie warto więc ryzykować zdrowia dziecka.
Młodsze niemowlę potrafi przespać trzy, nawet cztery godziny jazdy – warto więc podróż zaplanować pół godziny po posiłku, by brzuszek dziecka był pełny, ale już po „odbiciu”, by dziecku na początku podróży nie ulało się obficie mleko, i po przewinięciu. Monotonne kołysanie samochodu powoduje że maluch, bezpiecznie zapięty w foteliku (posiadającym wszystkie atesty i prawidłowo zamocowanym na siedzeniu), zaśnie. Jeśli czeka nas droga dłuższa niż 3 godziny, warto jednak zaplanować postój, choćby przy stacji benzynowej. Dziecko może wymagać nakarmienia lub przewinięcia (choć zdarzają się przypadki, że niemowlak słodko śpi i pięć godzin).
Dobrą stroną podróżowania z małym niemowlakiem jest to, że nie trzeba mu planować żadnych zabaw. I jeszcze jedno – choć nie ma żadnych wiarygodnych badań, które by to potwierdzały, są przesłanki by twierdzić, że dzieci które od wczesnego dzieciństwa podróżują samochodem, nie uskarżają się potem na chorobę lokomocyjną.
Im dziecko starsze, tym trudniejsza (czytaj – wymagająca więcej przygotowań i planowania) staje się dłuższa podróż samochodem. Roczne dziecko jest jeszcze za małe na porady typu zgadywanki, książeczki, kredki czy filmy puszczane z odtwarzacza DVD. Przepiera go chęć poruszania się, i fotelik traktuje jak więzienie. Dłuższą podróż warto więc zdecydowanie zaplanować w trakcie najdłuższej drzemki dziecka, lub wręcz wieczorem – tak, by zmęczony zasnął (i spał aż do końca podróży).
W tym wieku można też spokojnie zdecydować się na podróż pociągiem – plus jest taki, że dziecko ciekawe wszystkich nowości będzie przynajmniej przez godzinę „zwiedzać” nowe miejsce, a po krótkiej zabawie w przedziale zapewne zapadnie w drzemkę. Minus to nietęgie miny współpasażerów, zwłaszcza gdy trzeba przewinąć dziecko, które akurat podczas podróży zdecydowało się zrobić do pieluchy „coś”, co nie może poczekać do końca podróży. Jednak z doświadczenia wiem, że podróż z takim dzieckiem pociągiem jest mniej stresująca od samochodowej.
W wypadku dwu, trzylatka do podróży i samochodem i pociągiem trzeba się odpowiednio przygotować. Dziecko już można zająć czymś, co odwróci jego uwagę od nudy podróżowania. Dobrym rozwiązaniem jest zakup jakiejś nowej książeczki czy nowej (nawet najprostszej) zabawki. Mój synek, fan samochodów, przed każdą dłuższą podróżą „kupuje” małe autko – godzina mija jak z bicza strzelił. Dobrze jest też mieć pod ręką ulubioną zabawkę/książeczkę lub przedmiot, którym dziecko lubi się bawić. W naszym przypadku sprawdzał się pęk kluczy, który dostarczał rozrywki na kolejną godzinę. Teraz zastąpiły go „moje gazety”, dostępne w kioskach gazetki z bohaterami bajek. Moje dziecko wie, że możemy je kupować tylko wtedy, gdy jedziemy pociągiem. Swoją rolę odgrywają też smakołyki – chrupki, paluszki, herbatniki. Filozofia jest prosta: każde pięć minut podróży z dzieckiem w dobrym humorze (bez marudzenia i terroryzowania otoczenia) to sukces – a na każdy sukces trzeba zapracować.
.